niedziela, 30 grudnia 2012

Gran Iker

 
Najlepszy w swoim fachu, doskonały kapitan, żywa legenda i wielki człowiek. Myślisz Real Madryt? Myślisz o nim. I nie trzeba nic więcej pisać, bo już po tak krótkim opisie wszyscy wiedzą o kogo chodzi – Iker Casillas.

12 września 1999 roku w spotkaniu z Athletic Bilbao, Casillas po raz pierwszy stanął między słupkami bramki Realu. Miał wtedy zaledwie 18 lat. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że oto narodziła się piłkarska legenda, która na zawsze już będzie kojarzona z Los Blancos.

Już w wieku 19 lat, w swoim debiutanckim sezonie 1999/2000 sięgnął z Realem po Ligę Mistrzów i to zapoczątkowało jego sukcesy. Szybko zajął miejsce Bodo Illgner’a w pierwszej jedenastce i nie oddał go przez cały sezon 2000/2001. Później znów usiadł na ławce rezerwowych na rzecz Cesara Sancheza. Do składu wrócił w swoim kolejnym finale Ligi Mistrzów w 2002 roku z Bayerem Leverkusen, kiedy to Cesar doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Iker zagrał w końcowych minutach tego spotkania i po raz drugi sięgnął z Realem po Puchar Europy. Od nowego sezonu ponownie regularnie występował w bramce Królewskich.
El Santo (z hiszp. Święty, przyp. red.) z Realem pięciokrotnie zostawał mistrzem Hiszpanii (2001, 2003, 2007, 2008, 2012), czterokrotnie wygrywał Superpuchar Hiszpanii (2001, 2003, 2008, 2012), dwa razy triumfował w Lidze Mistrzów (2000, 2002) oraz po jednym razie w Copa del Rey (2011), w Klubowych Mistrzostwach Świata (wtedy Puchar Interkontynentalny, 2002) oraz w Superpucharze Europy (2002). I od 2002 roku do teraz Iker nie oddał miejsca w pierwszej jedenastce Galacticos.

 

W reprezentacji Hiszpanii Casillas zadebiutował 3 czerwca 2000 roku w spotkaniu towarzyskim ze Szwecją, zmieniając Jose Francisco Molinę. Został powołany na Euro 2000 w Belgii i Holandii, tam jednak był tylko rezerwowym. Dwa lata później pojechał na kolejny wielki turniej – na Mistrzostwa Świata 2002 w Korei i Japonii. Tam również miał być tylko zmiennikiem, ale kontuzja Santiago Canizaresa spowodowała, że to Iker został podstawowym golkiperem La Furia Roja. Uczestniczył również w kolejnych turniejach – Euro 2004 i MŚ 2006. Po zakończeniu kariery przez Raula, otrzymał opaskę kapitańską.
Po tym, jak został kapitanem, Hiszpanie jakby dostali skrzydeł i grali co raz lepiej. W 2008 roku zostali mistrzami Europy zwyciężając w finale Niemców. Dwa lata później mistrzostwo świata (w finale pokonali Holendrów), a w tym roku obronili tytuł mistrza Europy miażdżąc w ostatnim spotkaniu Włochów. Do tej pory Iker wystąpił w reprezentacji 143 razy.


Czyżby czas wielkiego golkipera się skończył? W ostatnim spotkaniu z Malagą, Jose Mourinho postanowił, że Casillas usiądzie na ławce. Wszyscy byli w lekkim szoku, ponieważ nie było wyraźnego powodu, kontuzji czy czegoś innego. Po meczu Mourinho ogłosił, że jego zdaniem, podobnie jak i sztabu szkoleniowego, rezerwowy do tej pory bramkarz Antonio Adan jest lepszy. Real przegrał po raz kolejny, a rzekomo lepszy Adan puścił 3 gole. 

Jaki ja mam na to pogląd? Z całym szacunkiem dla trenera Mourinho, ale to co powiedział, to największa bzdura jaką kiedykolwiek usłyszałem. Nie ma lepszego na świecie bramkarza od Ikera. On nie jest tylko bramkarzem, kapitanem. On jest przyjacielem i duchem całej drużyny i podtrzymuje ją, bez niego Real Madryt nie jest Realem Madryt.

Realizator w telewizji podczas meczu z Malagą bardzo często pokazywał Casillasa. On przeżywał ten mecz bardziej niż niejeden kibic, bardziej niż gdyby grał w tym meczu.  To pokazało jak wielkim człowiekiem i piłkarzem jest. Pokazał swoją miłość do Realu Madryt i jak bardzo każdy z nim związany moment przeżywa.

Real zaczął niedawno notorycznie tracić punkty, a kolektyw drużyny z zeszłego sezonu gdzieś się zgubił. I dostało się za to właśnie Ikerowi. Pytanie tylko, czy na pewno słusznie? Czy można znaleźć problem w duchu drużyny, kapitanie i osobie która najbardziej się stara i najbardziej przeżywa fakt, że nic się nie udaje? Nie wydaje mi się.  To właśnie Mourinho jest największym problemem Królewskich, tylko sam tego nie dostrzega i zwala winę na innych, a jego ofiarą stał się Bogu ducha winien Casillas.

Nie znam nikogo, kto by nie lubił tego fenomenalnego bramkarza. Obojętnie, czy jest się kibicem Bayernu, Barcelony, Manchesteru United czy innego klubu – należy oddać mu szacunek i mieć do niego respekt.
Miejmy więc nadzieję, że to nie koniec Casillasa. Wierzę, że jeszcze pokaże swoją klasę i zamknie twarz krytykom i przede wszystkim Mourinho. Bo ja sobie Realu bez Ikera nie wyobrażam.

Na koniec próbka jego umiejętności.


\FCB4ever.